niedziela, 23 lutego 2014

jak to jest z tym rasizmem?

Jest to temat niewątpliwie trudny, ale zdecydowanie wart chwili uwagi. Tak się złożyło, w ostatnim czasie był to dość popularny temat rozmów wśród moich znajomych, ze względu na spojrzenia, które standardowo przyciągali wszyscy uczniowie spoza Indii. Co śmieszne, tym razem to moi tutejsi znajomi, nie ja, byli zszokowani tym zainteresowaniem.

I zaczęłam się po raz kolejny zastanawiać, dlaczego tak właśnie jest. Rozumiem, że w biednych dzielnicach, gdzie turyści nie zaglądają, a dostęp do internetu i edukacji są znikome, widok młodej dziewczyny z zagranicy może być czymś niespotykanym, i z tego właśnie powodu powodować więcej zamieszania, niż to konieczne. I faktycznie, spotykam się z innymi reakcjami niż moi towarzysze. Zazwyczaj jest to entuzjazm dzieci i dystans ze strony dorosłych. Tylko że tam te wszystkie zachowania są zrozumiałe i w jakiś sposób naturalne i spontaniczne. Sytuacja zmienia się diametralnie w tak zwanych rozwiniętych dzielnicach. Tam zainteresowanie jest po prostu groteskowe.

Jak wytłumaczyć to spoglądanie, fotografowanie a nawet nagrywanie cudzoziemców wśród ludzi wyedukowanych, mających dostęp do internetu i najprawdopodobniej styczność z zachodnią kulturą podczas biznesowych bądź turystycznych podróży? Jak wytłumaczyć prośby menadżera hotelu o wspólne zdjęcie lub śmiech lekarza, na widok innej karnacji skóry? Brakiem edukacji się tego wytłumaczyć nie da. Więc czym? Tłumaczenie, że to jest po prostu zakorzenione w kulturze średnio do mnie trafia, bo dla każdej kultury znajdzie się jakiś egzotyczny element, ale nie w każdej będzie on źródłem nieustannej zbiorowej ekstazy.

Nie wiem jak określić to, co mnie spotyka w Kalkucie. 'Rasizm' czy 'dyskryminacja' to za mocne słowa w tym przypadku. Najgorsze, czego doświadczam, to mocno zawyżone ceny i zażenowanie, czasem zakrawające o niepokój, gdy tylko znajduję się w tłumie gapiących się na mnie ludzi. I to, że mimo prawie dwóch lat spędzonych w Kalkucie, nie mogę poczuć, że jest to 'moje' miejsce.

Tylko, powiedzmy sobie szczerze, jakby sytuacja była odwrócona, i takiego zainteresowania doświadczał Hindus w Warszawie, nawet na etapie niewinnych spojrzeń, nikt nie miałby wątpliwości, co to jest i jak to nazwać. Trochę bawi mnie ta, częściowo zrozumiała ale i przesadzona, poprawność polityczna, trochę smuci. Bo o ile mogę się upierać i tłumaczyć to zainteresowanie moją osobą czynnikiem kulturowym, to jak mam uzasadniać otwartą pogardę, której doświadczają tu moi czarnoskórzy koleżanki i koledzy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz